4/23/2016

Wpis 5

Mętlik

Jak mam to wszystko ogarnąć?


   Mam dość. Wszędzie tylko same szepty, szepty i jeszcze raz szepty! Dostaję szału, gdy tylko spojrzę na kogoś innego. Jak tak można? Naprawdę zaczynam mieć ochotę ich....nieważne. Ciche pęknięcie.
 Clara: Połamałaś łyżkę.
 Eva: Super.
 Clara: Mogłabyś być milsza?
 Eva: Jak? Wszyscy ze stołówki szepczą za moimi plecami i patrzą na mnie z jakąś dziwną nienawiścią. Jedzenie mi w gardle staje.
  Clara tylko wzruszyła ramionami. Wiem, nie powinnam tak się do niej odzywać. Cała szkoła dowiedziała się o tym, co zaszło wczorajszego wieczoru. Może i się nad sobą użalam, ale naprawdę nie jest mi teraz łatwo.
 Clara: Eva, wyluzuj trochę.
 Eva: Nie prowokuj mnie.
 Penelope: Uśmiech!
  Błysk. Oślepiło mnie na kilka sekund. No tak aparat Penelopy. Stary aparat robiący natychmiastowe zdjęcia i wywołuje je na miejscu, coś pięknego.
 Penelope: Cóż nie jest to twoje najlepsze zdjęcie.
 Eva: Jak tam zajęcia fotograficzne?
 Penelope: Jest wspaniale! Dostałam pracę, aby sfotografować swoje otoczenie. Jednak to zdjęcie w ogóle się nie nadaje.
  Spojrzałam na swoje zdjęcie, nie było widać mojej twarzy. Wydaje mi się to dziwne, bo nie jest aż tak jasno, aby odbijało się światło. Wzięłam aparat i zrobiłam sobie "selfie". Powstał ten sam efekt.
 Eva: Popsuł się?
 Penelope: Oby nie. Mam pełno zdjęci do zrobienia.
 Eva: Mogę zatrzymać te zdjęcia?
 Penelope: Jeśli ci się podobają, to pewnie.
  Schowałam fotografie do swojego dziennika. Mam dziwne wrażenie, że mogą mi się przydać. Trzaśnięcie drzwiami od stołówki, w progu stała osoba, której wolałabym teraz nie widzieć. Irma. Nie musiałam nawet zgadywać, że ruszy w moją stronę.
 Irma: Morderca.
 Eva: Uważaj na słowa.
 Irma: Jestem w stu procentach pewna, że ty stoisz za zabójstwem Emmy.
 Eva: Nie rzucaj oskarżeń na ślepo.
 Irma: Na ślepo? A kogo znaleźli przy jej ciele?
 Clara: Uspokój się Irma.
 Irma: Mam się uspokoić? Ta suka zabiła mi przyjaciółkę i jakby nigdy nic chodzi po naszej szkole!
 Eva: Pomyśl racjonalnie Irma, po co miałabym robić coś takiego? Nawet jej nie znałam.
 Irma: Ale znasz mnie, a jak same wiemy, nie przepadamy za sobą.
 Eva: Naprawdę sądzisz, że jestem zdolna do czegoś takiego?
 Irma: Tak. I wiesz co? Obiecuję ci, że ty będziesz następna.
 Eva: Zobaczymy.
  Odsunęłam się gwałtownie i wyszłam z tej przeklętej stołówki. Mój świat dosłownie stanął na głowie. Oparłam się o jedną z kolumn muru. Jak do tego w ogóle doszło?
 Bill: Nie jest łatwo co?
 Eva: Nie jest.
 Bill: Powinnaś znaleźć sobie kogoś do pomocy.
 Eva: Nie wiem, czy to dobry pomysł.
 Bill: Może nie koniecznie do pomocy, ale do "wygadania się".
 Eva: Jakbym powiedziała komuś o tobie i zegarku to byłabym już w połowie drogi do psychiatryka.
 Bill: Zawsze możesz to jakoś udowodnić.
 Eva: Pomyślę nad tym.
 Bill: Obróć się.
  Tym razem nie zrobię gafy i posłucham jego słów. Kilka metrów za mną rozgrywała się sytuacja na, którą długo czekałam.
 Bill: To jest ten jego dręczyciel?
 Eva: Tak, David Barnes nadziany półgłówek.
 Bill: Chyba w końcu masz okazję mu pomóc.
  Jak mam być szczera to pierwszą osobę, jaką oskarżyłabym o zabójstwo to właśnie jego. David brutalnie rzucił Felixa o mur.
 David: Mamy pewne zaległości.
  Mówiąc to, z całej siły kopnął go z kolana w brzuch, biedny Felix skulił się w pół. Jego okulary spadły na ziemię. David, śmiejąc się, zgniótł je w drobny mak. Dołożył mu jeszcze, uderzając go w lewą stronę twarzy. Felix już całkiem upadł na ziemię i ledwo się ruszał.
 David: Jutro mam trening więc poćwiczymy sobie nowe ciosy.
  Okropność. Jak w ogóle taki psychol dostał się do takiej szkoły? Spojrzałam na Billa, on tylko pokiwał twierdząco głową. To idealny moment. Klik i robisz co chcesz.

***

 Eva: Felix odsuń się!
  Zdezorientowany chłopak uczynił moją prośbę i szybko odsunął się na bok. David zamiast jego brzucha napotkał mur, słyszałam tylko jego jęk. Złamane palce gwarantowane.
 David: Ty szczurze.
 Eva: Wynoś się stąd.
 David: Zapłacicie mi za to, już nie żyjesz suko.
 Bill: Zdecydowanie za dużo agresji w tej szkole.
  Wściekły udał się w stronę szkoły. Lekko uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
 Felix: Dzięki Eva.
 Eva: Drobiazg.
 Felix: Skąd wiedziałaś jak uderzy?
 Eva: Powiedzmy, że intuicja mi podpowiedziała.
 Felix: Mam u ciebie dług.
 Eva: Nie ma o czym mówić.
 Felix: Jestem żałosny co?
  Usiadłam obok niego, czyścił swoje okulary. Jak by go pocieszyć?
 Eva: Myślę, że przez pewny czas będziesz mieć spokój.
 Felix: Możliwe, ale wydaje mi się, że niechcący wciągnąłem cię w ten konflikt.
 Eva: Właściwie to, czemu tak się nad tobą znęca.
 Felix: Sam się nad tym zastanawiałem. Doszedłem do wniosku, że to przez moje pochodzenie lub po prostu...jestem łatwą ofiarą.
 Eva: Nie tylko on cię leje, prawda?
 Felix: Życie nie jest usłane różami. Trzeba jakoś sobie radzić.
  Cóż mogę powiedzieć? Niesprawiedliwością jest to jak go traktują, ale jak to zmienić? Felix przyjechał tu prosto z Korei, z tego co wiem, pragnie byś artystą. Czy to jest właśnie powód, przez który go męczą?
 Eva: Dużo się ostatnio dzieje w naszej Akademii.
 Felix: Prawda. Interesuje mnie fakt kto był zdolny do morderstwa. Sądzisz, że to ktoś ze szkoły czy może jakiś zbiegły przestępca?
 Eva: Nie mam pojęcia. Wątpię, aby ktoś z szkoły się na to odważył.
 Felix: Nie wiesz, co człowiek ma pod skórą Eva. Czasem naprawdę można mieć o kimś błędne wnioski.
  W pewnym sensie Felix miał rację. Jak to mówią, każdy pod skórą ma swego diabła. Jednak czy uczeń mógłby zrobić taką zbrodnię? Widziałam Emme i raczej nigdy już nie zapomnę tego widoku. Jej ciało było poharatane z każdej strony, na pewno nie robił tego ktoś o zdrowym rozsądku. Ewidentnie ta osoba znęcała się nad tą dziewczyną.
 Adam: Cześć Eva.
 Eva: Adam miło cię widzieć.
 Adam: Znajdziesz dla mnie chwilkę?
 Eva: Chciałbyś jeszcze porozmawiać Felix?
 Felix: Nie chcę cię zatrzymywać. Jeszcze raz bardzo ci dziękuje Eva.
 Eva: Przyjemność po mojej stronie. Do zobaczenia później.
   Uśmiechnęłam się jeszcze raz do chłopaka, aby trochę dodać mu otuchy. Chyba pomogło. Razem z Adamem udałam się w spokojne miejsce, z dala od wścibskich spojrzeń.
 Eva: Co u ciebie?
 Adam: Raczej ja powinienem zadać to pytanie.
 Eva: Słyszałeś?
 Adam: Trudno było tego nie słyszeć. W co ty się pakujesz Eva?
 Eva: Sama nie wiem.
 Adam: Widzę, że ostatnio się zmieniłaś.
 Eva: Co masz na myśli?
 Adam: Nie jesteś tą samą Evą, którą poznałem na początku roku. Cały czas chowasz się pod kapturem i unikasz rozmów ze mną.
 Eva: Gadasz bzdury.
 Adam: Gdyby to nie była prawda, nie zareagowałabyś w ten sposób. Wiesz dobrze Eva, że mi możesz wszystko powiedzieć.
 Eva: Nie mam ci nic do powiedzenia. A teraz wybacz, ale muszę iść się pouczyć.
 Adam: Eva nie skończyłem jeszcze z tobą rozmawiać.
  Nie miałam zamiaru dalej prowadzić tej rozmowy, po prostu uciekłam.
 Adam: Eva!
  Ostatnie co usłyszałam to właśnie moje imię, które ostatnio jest nadwyrężane. Powoli zaczynam tracić grunt pod nogami. Mam wielką ochotę w tej chwili zrzucić się z jakiegoś klifu. Może wtedy miałabym już tak zwany "święty spokój"? Łza. Nie wiem kiedy ostatnio uroniłam jakąkolwiek łzę. Jednak czuję, że na jednej się nie skończy. To dopiero początek burzy i tego co mnie czeka.




PS. Mam nadzieje, że rozdział was nie zawiódł. Powoli zaczynają mi się kończyć kolory, ale to nic. Piszcie jeśli macie jakieś pytania. 


4/13/2016

Wpis 4

 Nieporozumienie

Jestem chora?


   Spotkanie z Adamem dobrze mi zrobiło. Jednak za długo zabawiłam na tym parkingu. Za chwilę zajdzie słońce. Droga do internatu nigdy nie sprawiała mi kłopotów, ale tylko do tej pory. Mogłam poprosić Adama, aby ze mną poszedł. Szczęściarz wrócił do miasta, a ja mieszkam w internacie. Szkoła jest umieszczona wśród lasu, z jednej strony jest tu bardzo ładnie. Idealny klimat dla artystów i poetów, a ich tu nie brakuje. Jednak wątpię, aby po tym zniknięciu nadal ktoś tak uważał. Jest po prostu niebezpiecznie. Tak i teraz czuje się ja, strach jest ze mną aż po czubek głowy. Nic dziwnego skoro od tego buszu dzieli mnie tylko kilka metrów. Nowa rada na nadchodzące dni "trzymaj się muru". Odruchowo spojrzałam na zagajnik trwało to zaledwie sekundę. Coś było nie tak. Stanęłam w miejscu i znów się wpatrzyłam. Dajmon. Ryś stał koło jednego z drzew i przyglądał mi się. Choć to dziwne, ale miałam wrażenie, że się do mnie uśmiecha. Po chwili ruszył z miejsc w głąb lasu, to mogło znaczyć jedno. Wycieczka do puszczy.
 Bill: Na pewno chcesz tam iść?
 Jak zwykle pojawia się znienacka.
 Eva: A mam jakiś wybór?
 Bill: Cóż...
 Eva: Idziemy.
  Kilka wdechów i kilka kroków w głąb. Tak to jest dobry układ. Dajmon co jakiś czas zerkał za siebie, natrafiając na moje spojrzenie. Wiedziałam, że teraz nic mi nie grozi, a jeśli nawet to jakoś się wyratuję. Po pewnym czasie zauważyłam, że zwierze prowadzi mnie do coraz bardziej mrocznych części lasu. Wyciągnęłam z torby telefon, aby oświetlić sobie drogę. Ta przechadzka trwała już zdecydowanie za długo. Jednak w pewnym momencie stworzenie zatrzymało się i ze skupieniem wpatrywało się w moją osobę. Jestem w lesie z niewidzialnym zwierzakiem i towarzyszy mi duch. Lepszego scenariusza w życiu nie słyszałam.
 Eva: Dlaczego mnie tu przywlokłeś?
 Bill: Widocznie ma dla ciebie wskazówkę.
  Zwierzę udrapało jedno z drzew, oświetliłam je latarką. Przeszły mnie ciarki, na korze widniały czerwone plamy. Chyba nie muszę mówić, co to było.
 Bill: Wynośmy się stąd.
 Eva: Serio? Ty się boisz? Możesz w każdej chwili się ulotnić, a ja? Będę wracać sama.
  Gdy znów chciałam spojrzeć na rysia, naglę wskoczył we mnie. Ujrzałam przed oczami różne urwane wspomnienia. Jedno przeraziło mnie doszczętnie. Emma. Biegła przez las uciekając od swego losu. Szczęście jej nie dopisało potykając się, wpadła w dół. Gdy się otrząsnęła, z jej ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Upadłam na ziemię, gdy wizja dobiegła końca. Pod swoimi dłoni wyczułam dziwne wybrzuszenie. Podniosłam telefon z trawy i skierowałam go przed siebie. Ujrzałam poharataną twarz Emmy, jej martwe oczy były wbite we mnie. Słyszałam już jedynie mój przerażony krzyk.

***

 Godzina dwudziesta pierwsza, gabinet dyrektora. Mój krzyk był słyszany w najodleglejszych zakątkach szkoły. Gdy mnie znaleźli, od razu zaprowadzili właśnie tutaj. W pomieszczeniu były trzy osoby. Pani Adams jako moja wychowawczyni, psycholog szkolny oraz pan Ebenezer, czyli dyrektor szkoły.
 Pani Adams: Uspokoiłaś się już?
 Psycholog: Dajmy jej jeszcze chwilę czasu lub odłóżmy ten wywiad na później.
 Pan Ebenezer: Musimy to załatwić teraz.
 Psycholog: Ta dziewczyna przed chwilą widziała trupa swojej koleżanki z klasy, to nie jest codzienny widok. Nalegam, aby ją stąd wyprowadzić.
 Pani Adams: Jestem tego samego zdania.
 Pan Ebenezer: Lecz to nie wy o tym decydujecie.
  Dyrektor w końcu obrócił się do mnie i z surowością zmierzył mnie wzrokiem. Mogę się założyć, że teraz byłam przejrzysta jak kartka. Gdyby Pani Adams spytała, czy ściągałam na poprawkach, nawet nie umiałabym skłamać.
 Pan Ebenezer: Wiem, że ten dzień z pewnością był dla ciebie ciężki. Jednak musimy wiedzieć jakim cudem znalazłaś się w tamtym lesie.
 Eva: Nie pamiętam.
 Pan Ebenezer: Rozumiem. Muszę cię uświadomić, że każda twoja odpowiedź w tym pokoju zależy od tego, czy okażesz się winna.
 Eva: Winna?
 Pan Ebenezer: W twoich zeznaniach jest wiele niejasności Eva. Mówisz, że znalazłaś się tam przypadkiem, a w tym czasie już dawno powinnaś być w internacie. Więc co tam robiłaś?
 Eva: Źle się poczułam, potrzebowałam świeżego powietrza.
 Pan Ebenezer: Historie szyte grubymi nićmi. Jako dyrektor szkoły nie mogę pozwolić na takie niejasności. Zniknięcie jednej z uczennic był dla nas ciosem. Jak mam wytłumaczyć fakt, że jej ciało znaleziono niedaleko stąd. To znaczy, że zabójca jest blisko lub pod naszym nosem.
 Eva: Nie mam z tym nic wspólnego.
 Pan Ebenezer: Od teraz masz i to wiele. Czytałem twoje dokumenty, zobaczyłem pewną notkę lekarską o zaburzeniach psychicznych.
 Eva: Gdy byłam mała, wymyśliłam sobie przyjaciela, te badania były tylko przez moją dziecięcą wyobraźnię.
 Pan Ebenezer: Skąd pewność, że to tylko niewinne dziecięce zabawy? Może przez przypadek straciłaś świadomość i zrobiłaś swojej koleżance krzywdę?
 Psycholog: To już jest przesada!
 Eva: Wiem, że ostatnio nie uchodzę za najlepszą uczennicę w klasie. Moje stopnie i zachowanie znacznie się pogorszyło, ale pracuję nad tym. Przyznam, że nie przepadam za Irmą i jej znajomymi, w których była Emma. Jednak nigdy nie odważyłaby się do zrobienia tak strasznego czynu. Widziałam jej zwłoki i mogę stwierdzić, że była torturowana przez wiele godzin. Nikomu nie życzę takiego losu.
 Pan Ebenezer: Poważnie traktuję sobie dobro każdego ucznia. Sytuacja jaka miała miejsce przez ostatnie dni, nie miała prawa się w ogóle wydarzyć. Co by było, jakbyś również została zaatakowana w tym lesie?
 Eva: Nie musiałabym teraz tutaj siedzieć.
 Pan Ebenezer:  To nie jest takie śmieszne, cóż dam ci już na dzisiaj spokój dziewczyno. Będziesz jednak pod stałą obserwacją psychologa.
 Psycholog: Zrobię co w mojej mocy.
 Pan Ebenezer: Chce widzieć również na swoim biurku opinie na temat panny Morgan.
 Pani Adams: Oczywiście.
 Pan Ebenezer: Koniec spotkania.
  Pani Adams i Psycholog wyszli pierwsi z gabinetu. Zabrałam torbę i nie zdążyłam nawet zrobić kroku, gdy dłoń dyrektora zacisnęła się na moim ramieniu.
 Pan Ebenezer: Radze ci, abyś miała się na baczność. Każde twoje kolejne przewinienie będzie świadczyć o tym, że jesteś winna.
 Eva: Więc lepiej dla mnie, aby nic mi się nie przytrafiło.
 Pan Ebenzerer: Dokładnie.
  Wcisnęłam zegarek w ręce i w jednej sekundzie wszystko się zatrzymało. Widziałam teraz przed sobą świat w czarno-białych barwach. Odkryłam to niedawno, gdy przez przypadek oparłam się na zegarku. Zatrzymałam czas w danym momencie.
 Eva: Myślisz, że mogę coś tu naprawić?
 Bill: Niestety nie. Cokolwiek nie powiesz i tak będziesz w to zamieszana.
 Eva: Uważają mnie za chorą psychicznie.
 Bill: Znaleźli cię przy zwłokach zaginionej, jak ty byś zareagowała na ich miejscu?
 Eva: W sumie podobnie.
 Bill: Musimy teraz bardzo uważać.
 Eva: Bill?
 Bill: Tak Eva?
 Eva: Kto byłby zdolny do zrobienia czegoś tak okropnego?
 Bill: Szczerze? Nie chcę wiedzieć.

***

 Mężczyzna patrzył się z satysfakcją na swoje nowe dzieło. Wiedział, że wkrótce ktoś dowie się o jego fantazjach. Jednak na razie miał jeszcze czas. Dużo czasu. Pewnym krokiem podszedł do tablicy i skreślił jedno z imion. Wiele poświęceń kosztował go ten wyczyn, lecz nie czuł żadnego poczucia winy. Wręcz przeciwnie rozpierała go duma. Szukał po swej tablicy kolejnej ofiary. Aż w końcu natrafił na idealną osobę i podkreślił jej imię.
 Obcy: Będziesz kolejna.

 1.Emma Robinson
2.??????


 PS. Mam nadzieje, że rozdział się podoba i jest bardziej ciekawy od poprzedniego. Wiem również, że nie jest zbyt długi ale może i to lepiej? Ja na przykład nie lubię czytać długich rozdziałów.

4/06/2016

Wpis 3

 Zagadka

Coś nas obserwuje?


  Jeszcze tylko kilka zdań i koniec. Mogłam zrobić to wcześniej niż o drugiej w nocy. Dokończyłam ostatnie zdanie i zamknęłam w końcu zeszyt. Będę musiała kupić dla Clary dużą czekoladę. Z pewnością się ucieszy i się nie podzieli. Spojrzałam w stronę okna, jest spokojnie aż za bardzo.
 Bill: Nad czym się tak zastanawiasz?
 Podskoczyłam na dźwięk głosu.
 Eva: Ty tu jesteś...
 Bill: Oczywiście, że tu jestem. Mówiłem, że będę przy tobie czuwał i ci doradzał, gdy mnie zawołasz.
 Eva: Dobrze to powiedziałeś "gdy cię zawołam", a nie kiedy ci się podoba.
 Bill: Nie przesadzaj.
  Wygląda na to, że będę musiała się przyzwyczaić do jego towarzystwa.
 Eva: Czyli naprawdę mogę cofać czas?
 Bill: Już ci to przecież tłumaczyłem...
 Eva: Nie czepiaj się! To nie jest codzienna sytuacja.
 Bill: Próbowałaś już w ogóle?
 Wzięłam zegarek do ręki i otworzyłam go.
 Eva: Nie miałam okazji.
 Bill: Naprawdę jesteś jakaś dziwna...
 Huk z korytarza. Bill od razu spojrzał się w stronę drzwi.
 Bill: Co to było?
 Eva: Skąd mam wiedzieć?
 Bill: A jeśli to coś złego? Sprawdź to.
 Eva: Oszalałeś? Może i jestem "dziwna" ale jeszcze nie nienormalna.
 Bill: Jak by co cofniesz czas.
 Eva: Bill jakbym miała się przejmować każdym dźwiękiem, jaki wydaje ten stary budynek, to nie spałabym po nocach. Znikaj stąd, muszę się wyspać.

 ***

 Eva: Cześć Clara. Dzięki za zeszyt.
 Clara: Nie ma za co.
 Na dziedzińcu panowała jakaś dziwna atmosfera. Bardzo dziwna. Niektórzy szeptali po kątach, a inny siedzieli w bezruchu.
 Eva: Co się stało?
 Clara: Nie słyszałaś?
 Eva: Z samego rana poszłam do Pani Adams. Udało mi się poprawić kilka ocen.
  Zegarek zdziałał cuda, a wiedza jaką dostarczyła mi nauczycielka pozwoliła mi zdać. Proszenie o wyjaśnienie pytania, a później niewinne cofniecie, aby podać poprawną odpowiedź. Niegdyś marzenie, a teraz rzeczywistość.
 Clara: Więc jednak poprawiasz?
 Eva: Nie mogę zostawić cię samej w następnej klasie.
 Clara: Kto by pomyślał, w końcu zmądrzałaś.
 Eva: Wracając do tematu, co się stało?
   Dziewczyna obejrzała się wokół nerwowo, jakby miał nas ktoś podsłuchiwać.
 Clara: Emma zniknęła.
  Skrzywiłam się tylko i wzruszyłam ramionami.
 Eva: Kto?
 Clara: Żartujesz sobie?
 Eva: Nie oglądam się za każdą osobą w szkole Clara.
  Dziewczyna skierowała oczy ku niemu.
 Clara: Emma to najlepsza przyjaciółka Irmy. Naprawdę nie wiesz kto to?
  Przez chwilę patrzałam się na nią i przetwarzałam to, co powiedziała. Nie ma co, dysk twardy mi się zawiesił.
 Eva: Emma...czy to ona odrabiała jej wszystkie zadania?
 Clara: Nie koniecznie tak chciałam, abyś skojarzyła, ale tak to właśnie o nią chodzi.
 Eva: Ale co się właściwie stało?
 Clara: Nie wiadomo. Wszyscy mówią, że wczoraj widzieli ją w szkole z Irmą. Po prostu zniknęła.
 Eva: Kiedy widziano ją ostatni raz?
 Clara: Irma mówiła, że trochę długo u niej posiedziała i wyszła około drugiej w nocy.
  Wytrzeszczyłam oczy.
 Bill: Mówiłem, abyś sprawdziła ten huk...
  Szept Billa tylko jeszcze bardziej mnie dobił. A co jeśli przez moje lenistwo tej dziewczynie stało się coś złego.
 Clara: Zbladłaś...
 Dziewczyna włączyła swój skaner w oczach i po chwili uniosła brew do góry.
 Clara: Ty coś wiesz.
 Eva: Tylko się martwię, a co jeśli nas też to czeka?
 Clara: Nie panikuj. Nikt nie wie co się stało, może po prostu wyjechała?
  Udało mi się ją zainteresować czymś innym. Nie podoba mi się ta sytuacja, a jeśli naprawdę to moja wina? Co mam robić? Spojrzałam przed siebie. Bill stał oparty o mur z surową miną. Muszę z nim porozmawiać.
 Eva: Zobaczymy się później.
  Chciałam odejść, ale brunetka zatrzymała mnie w pół kroku.
 Clara: Uważaj na siebie Eva.
 Eva: Spokojnie...
 Clara: Mówię serio. Cały czas gdzieś znikasz...po prostu uważaj. Dobrze?
 Eva: Dobrze.
  Clara posłała mi pełen troski uśmiech. To jest jednej z tych momentów, które lubię najbardziej. To właśnie za takie drobnostki ludzi ceni się najbardziej. Nie mogłam się powstrzymać i po prostu ją przytuliłam. Jest dla mnie jak siostra, ale wiem, że nie powinna wiedzieć wszystkiego.
  Mój wzrok skupił się na Billu. Stanowczym krokiem pomaszerowałam przed siebie, nie zwracając uwagi na nic więcej. Rada na przyszłość: Nigdy tak nie robić. Czemu? Nie minęła minuta, a udało mi się potrącić Felixa.
 Eva: Przepraszam, zamyśliłam się.
 Felix: Nic nie szkodzi.
  Felix. Ogólnie nie mam z nim ani złych, ani dobrych kontaktów. Mijamy się czasem na przerwie lub widzę go w niekorzystnych sytuacjach. I to dosłownie. Felix robi za klasowy worek do ćwiczeń. Niestety. Naprawdę jest mi go, żal ale ile razy, by nie interweniować nauczyciela i tak niczego nie widzą. Może to dlatego, że zazwyczaj dostaje od największego głąba w szkole? Jednak to nie sztuka, kiedy ma się dzianych rodziców i jest się inwestorem tej właśnie placówki. Innymi słowy, po tamtym wszystko spływa jak po kaczce, a Felix? Cóż raczej nie ma nic do powiedzenia.
  Podniosłam jego zeszyt, z którego wypadło dość sporo kartek. Wzięłam jedną z nich do ręki, tak wiem jestem wścibska. Ujrzałam szkice różnych rośli i zwierząt. Bardzo dobre szkice.
 Eva: Nie wiedziałam, że rysujesz.
  Zestresowany chłopak chciał coś powiedzieć, lecz zrezygnował. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie.
 Eva: Są naprawdę wspaniałe.
 Felix: Naprawdę tak uważasz?
 Eva: Pewnie.
 Felix: Dzięki Eva, zawsze wiesz jak podnieść na duchu. Mam prośbę wolałbym, aby nikt o tym nie wiedział.
 Eva: Zachowam to w tajemnicy. Jednak chcę abyś wiedział, że talent to nie wstyd.
 Felix: Wiem Eva, ale nie chce się wyróżniać i tak mam już wiele na głowię.
  Chłopak schował szkice i udał się w stronę internatu. Jak to mówią, każdemu jest pisany inny los.
 Bill: Szkoda tego chłopaka co?
 Eva: Gdybym mogła coś zrobić...
 Bill: Uwierz mi, że będziesz mieć jeszcze okazję.
 Eva: Słyszałeś co się stało?
 Bill: Domyśliłem się. W każdej osobie czuje niespokojną aurę.
 Eva: Chce to naprawić.
  Wyciągnęłam zegarek spod bluzy i wykręciłam na nim czas. Wcisnęłam przycisk, lecz nic się nie stało.
 Eva: Czemu to nie działa?
 Bill: Mówiłem ci, że z początku możesz cofać tylko o kilka minut. Musisz dostać wprawy, nic na siłę.
 Eva: Okazuję się, że to bezużyteczne badziewie.
 Bill: Czy tylko w moim stosunku jesteś taka chłodna?
 Eva: Poradź mi lepiej co mam robić!
 Bill: Zbieraj wskazówki. Pamiętaj, że możesz cofać czas i każdą rozmowę możesz pokierować inaczej. Spróbuj, może dowiesz się czegoś ważnego o tym zniknięciu.
 Eva: Może masz racje.
 Bill: Następnym razem jak mówię "sprawdź to" to może mnie posłuchaj co?
 Eva: Za krótko cię znam, aby spełniać twoje zachcianki w mgnieniu oka.
  Pikanie w komórce. Dostałam wiadomości.
 Bill: Co to?
 Eva: Nigdy na oczy nie widziałeś komórki?
 Bill: Mądralińska

 " Bądź zaraz na parkingu szkolnym. Chcę ci się czymś pochwalić!" - Adam. 


 Bill: Chłopak?
 Eva: Wole określenie "Przyjaciel"
 Bill: Ta...
 Eva: Daruj mi swoje komentarze, lepiej już znikaj.
   Chłopak pokręcił głową i rozmył się niczym mgła. Może powinnam być dla niego milsza?

***

 Adam: Ta da!
 Eva: Kupiłeś sobie auto?
 Adam: Poprawka, rodzice mi kupili.
 Eva: Jakim cudem się na to zgodzili?
 Adam: Bardzo śmieszne. Przyznam, że sam jestem zaskoczony.
 Eva: Cóż nie znam się na pojazdach, ale ma ładny kolor. Czerwony, mój ulubiony.
 Adam: Prawdziwa kobieta. Z krwi i kości.
 Eva: No i dobra.
  Uwielbiam jego porywczość. Ja i Adam znamy się od niedawna. Jest drugą stroną mojego charakteru. Clara odpowiada za moje sumienie, a Adam to bomba z niedorzecznymi pomysłami. Tak czy siak, bardzo go lubię.
 Adam: Wiesz nie jest jakiś dobry, bo jest swoje przejeździł. Facet mówił, że jeszcze trochę posłuży.
 Eva: Idealnie do ciebie pasuje.
 Adam: Nie każdy ma kasę na auto z salonu.
 Eva: Szczerze? Ta bryka bije wszystkie te autka z salonu na głowy. Wiesz czemu?
  Chłopak uniósł z ciekawością brew.
 Eva: Bo ma swoją historię.
 Adam: To auto to klasyk.
  Oparłam się obok niego na masce samochodu.
 Eva: Słyszałeś co się stało?
 Adma: Mówisz o tej dziewczynie?
 Eva: Tak.
 Adam: Wiesz, jeszcze nie wiadomo dokładnie, co się z nią stało.
 Eva: Mam nadzieje, że nic złego.
  Ta myśl nie daje mi spokoju. Zdecydowanie muszę odpocząć. Poczułam na swoim ramieniu jego dłoń.
 Adam: Nie martw się Eva, będzie dobrze.
 Eva: A co jeśli spotka to jeszcze kogoś innego?
 Adam: Jeśli chodzi o ciebie to spokojnie, zawsze cię ochronie.
 Eva: Dzięki Adam.
 Adam: Zawsze do usług.




PS. Ten rozdział może wydawać się nudny. Wiem, sama jestem tego świadoma. Jednak potrzebowałam go, aby jakoś nakreślić niektóre postacie. Mogą być kluczowe w dalszym rozwoju historii. Mam nadzieje, że udało mi się to osiągnąć.


Szablon wykonała prudence z Panda Graphics.