Pułapka
Nie dam rady
Wszędzie pełno policji i zero prywatności. Nie dziwi mnie to ani trochę w końcu to co się tu dzieje nie jest normalne. Minął dokładnie tydzień i jak na razie jest cisza i spokój. Zabójca nie daję o sobie znać przez co atmosfera stała się znośna. Siedzenie w niepewności jest okropne. Przez większość czasu dokładnie przyglądam się Davidowi ale nic mi to nie daje. Nadal stoję w martwym punkcie. Najgorsze jednak jest to, że zabójca "Ma mnie na oku". Skąd pewność, że nawet teraz mnie nie obserwuję?
Bill: Zaczynasz szaleć.
Eva: Po prostu się boje.
Bill: Nie możesz tak tkwić bez sensu, wyjdź gdzieś.
Eva: Dobrze, ale nie wyjdę sama.
Bill: To z kim?
Eva: Została jeszcze tylko jedna osoba, która chętnie się ze mną spotka.
Bill: Adam.
Eva: Bingo.
Uśmiechnęłam się lekko.
***
Adam: Eva!
Przytulił mnie z całej siły, no tak zapomniałam o tym całkiem. Dyskoteka się nie odbyła, ostatni raz widział mnie kilka dni temu.
Adam: Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.
Eva: Martwiłeś się o mnie?
Zobaczyłam na jego twarzy zakłopotanie.
Adam: Znaczy wiesz...oczywiście jesteś przecież moją przyjaciółką.
Eva: To miłe.
Uśmiechnęłam się lekko do niego.
Adam: Czyli wszystko u ciebie w porządku?
Eva: Tak czuję się świetnie, po prostu chciałam cię zobaczyć.
Adam: To miłe.
Sparodiował mój ton głosu.
Eva: Papuga.
Adam: To co idziemy się przejść?
Eva: Po to tu jesteśmy.
Policja zabroniła wychodzenie poza teren szkoły. Dlatego zrobiliśmy sobie spacer wokół niej. Czułam się bezpiecznie wiedząc, że nie jestem sama. Dzięki rozmowie z Adamem odesłałam od siebie złe myśli. Jak zwykle próbował mnie rozweselić.
Adam: Clara wyjechała prawda?
Eva: Tak. Dobrze zrobiła, nie jest tu bezpiecznie.
Adam: A ty?
Eva: Co ja?
Adam: Też powinnaś stąd wyjechać.
Jego ton głosu zrobił się poważny, a jeszcze przed chwilą się ze mną drażnił.
Eva: Jeszcze nie mam zamiaru się ulatniać.
Adam: Eva.
Przybliżył się do mnie, a jego oczy nabrały dzikiego wyrazu. Przez dłuży czas wpatrywał się w mój wzrok. Naglę złapał mnie za dłoń i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.
Adam: Wiesz dobrze, że nie możesz tu zostać. Ja mogę odjechać z tej szkoły w każdej chwili w końcu tu mieszkam. Jednak ty nie masz takiej możliwości, więc jeśli masz jeszcze do mnie jakiekolwiek zaufanie proszę cię wyjedź. Jesteś dla mnie...naprawdę ważna, a ja nie mam zamiaru patrzeć jak dzieje ci się krzywda.
Zmarszczyłam brwi, nie mogłam zrobić żadnego kroku. Bardzo mnie zaskoczyła ta sytuacja. Co mam zrobić? Co mam odpowiedzieć?
Słychać krzyki. Obydwoje spojrzeliśmy w stronę jednego z autobusów. Od razu ruszyłam tam krokiem, lecz zatrzymał mnie Adam. Przejechał po swoich ustach palcem dając mi do zrozumienia, aby się nie odzywała. Ktoś stał za autobusem od strony lasu. Lekko wychyliłam się, aby zobaczyć kto zakłóca ciszę. David znów znęcał się nad Felixem.
Eva: Nie możemy tak tego zostawić.
Adam: Masz rację.
Adam wyszedł z ukrycia i spojrzał surowym wzrokiem na Davida.
Adam: Nie przeszkadzam ci?
David: Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!
Mówiąc to z całej siły uderzył Felixa w brzuch.
Eva: Felix!
Felix: Nic mi nie jest.
Adam: Zmierz się z kimś swoich rozmiarów.
Adam podwinął rękawy swojej koszuli.
David: Z miłą chęcią.
David rzucił się na Adama lecz ten nie dał się tak łatwo strącić z nóg. Wiedziałam, że Adam jest silny lecz jak długo uda mi się to wytrzymać?
Bill: Trochę zaufania do niego.
Eva: Bill?
Bill: Nie stój bezczynnie tylko zajmij się Felixem.
Eva: Racja.
Podbiegłam do niego zobaczyć jego rany. Miał rozciętą brew i wargę. Z torby wyciągnęłam chusteczki i zaczęłam wycierać mu twarz.
Eva: Felix słyszysz mnie?
Wyglądał fatalnie i ciężko oddychał.
Felix: Tak.
Eva: Zaraz cię stąd zabiorę.
Kątem oka spojrzałam w stronę Adam i Davida walczyli równo.
Felix: Eva.
Złapał mnie za nadgarstek i odsunął moją rękę.
Felix: Uciekaj.
Eva: Co?
Felix podniósł swoją dłoń i palcem w skazał na las. Odwróciłam się i ujrzałam jakąś sylwetkę w głębi lasu. Nie ruszała się, lecz stała w cieniu.
Felix: Tu jest bomba.
Eva: Co?!
Felix: Za późno.
Naglę wszystko pokryło się w płomieniach. Eksplozja była tak silna, że poleciałam kilka metrów dalej. Czułam straszliwy ból i pieczenie na ciele. Otworzyłam lekko oczy i szukałam wzrokiem kogokolwiek. Nie mam siły.
Bill: Eva! Zegarek!
Wzięłam do ręki Zegarko-stoper ledwo utrzymywałam go w dłoni.
Eva: Musze cofnąć...Muszę...Muszę...Muszę...
Nie mogłam już złapać tchu i w jednej sekundzie zegarek upadł na ziemie, a ja nie mogłam już nic zrobić.