Mętlik
Jak mam to wszystko ogarnąć?
Clara: Połamałaś łyżkę.
Mam dość. Wszędzie tylko same szepty, szepty i jeszcze raz szepty! Dostaję szału, gdy tylko spojrzę na kogoś innego. Jak tak można? Naprawdę zaczynam mieć ochotę ich....nieważne. Ciche pęknięcie.
Eva: Super.
Clara: Mogłabyś być milsza?
Eva: Jak? Wszyscy ze stołówki szepczą za moimi plecami i patrzą na mnie z jakąś dziwną nienawiścią. Jedzenie mi w gardle staje.
Clara tylko wzruszyła ramionami. Wiem, nie powinnam tak się do niej odzywać. Cała szkoła dowiedziała się o tym, co zaszło wczorajszego wieczoru. Może i się nad sobą użalam, ale naprawdę nie jest mi teraz łatwo.
Clara: Eva, wyluzuj trochę.
Eva: Nie prowokuj mnie.
Penelope: Uśmiech!
Błysk. Oślepiło mnie na kilka sekund. No tak aparat Penelopy. Stary aparat robiący natychmiastowe zdjęcia i wywołuje je na miejscu, coś pięknego.
Penelope: Cóż nie jest to twoje najlepsze zdjęcie.
Eva: Jak tam zajęcia fotograficzne?
Penelope: Jest wspaniale! Dostałam pracę, aby sfotografować swoje otoczenie. Jednak to zdjęcie w ogóle się nie nadaje.
Spojrzałam na swoje zdjęcie, nie było widać mojej twarzy. Wydaje mi się to dziwne, bo nie jest aż tak jasno, aby odbijało się światło. Wzięłam aparat i zrobiłam sobie "selfie". Powstał ten sam efekt.
Eva: Popsuł się?
Penelope: Oby nie. Mam pełno zdjęci do zrobienia.
Eva: Mogę zatrzymać te zdjęcia?
Penelope: Jeśli ci się podobają, to pewnie.
Schowałam fotografie do swojego dziennika. Mam dziwne wrażenie, że mogą mi się przydać. Trzaśnięcie drzwiami od stołówki, w progu stała osoba, której wolałabym teraz nie widzieć. Irma. Nie musiałam nawet zgadywać, że ruszy w moją stronę.
Irma: Morderca.
Eva: Uważaj na słowa.
Irma: Jestem w stu procentach pewna, że ty stoisz za zabójstwem Emmy.
Eva: Nie rzucaj oskarżeń na ślepo.
Irma: Na ślepo? A kogo znaleźli przy jej ciele?
Clara: Uspokój się Irma.
Irma: Mam się uspokoić? Ta suka zabiła mi przyjaciółkę i jakby nigdy nic chodzi po naszej szkole!
Eva: Pomyśl racjonalnie Irma, po co miałabym robić coś takiego? Nawet jej nie znałam.
Irma: Ale znasz mnie, a jak same wiemy, nie przepadamy za sobą.
Eva: Naprawdę sądzisz, że jestem zdolna do czegoś takiego?
Irma: Tak. I wiesz co? Obiecuję ci, że ty będziesz następna.
Eva: Zobaczymy.
Odsunęłam się gwałtownie i wyszłam z tej przeklętej stołówki. Mój świat dosłownie stanął na głowie. Oparłam się o jedną z kolumn muru. Jak do tego w ogóle doszło?
Bill: Nie jest łatwo co?
Eva: Nie jest.
Bill: Powinnaś znaleźć sobie kogoś do pomocy.
Eva: Nie wiem, czy to dobry pomysł.
Bill: Może nie koniecznie do pomocy, ale do "wygadania się".
Eva: Jakbym powiedziała komuś o tobie i zegarku to byłabym już w połowie drogi do psychiatryka.
Bill: Zawsze możesz to jakoś udowodnić.
Eva: Pomyślę nad tym.
Bill: Obróć się.
Tym razem nie zrobię gafy i posłucham jego słów. Kilka metrów za mną rozgrywała się sytuacja na, którą długo czekałam.
Bill: To jest ten jego dręczyciel?
Eva: Tak, David Barnes nadziany półgłówek.
Bill: Chyba w końcu masz okazję mu pomóc.
Jak mam być szczera to pierwszą osobę, jaką oskarżyłabym o zabójstwo to właśnie jego. David brutalnie rzucił Felixa o mur.
David: Mamy pewne zaległości.
Mówiąc to, z całej siły kopnął go z kolana w brzuch, biedny Felix skulił się w pół. Jego okulary spadły na ziemię. David, śmiejąc się, zgniótł je w drobny mak. Dołożył mu jeszcze, uderzając go w lewą stronę twarzy. Felix już całkiem upadł na ziemię i ledwo się ruszał.
David: Jutro mam trening więc poćwiczymy sobie nowe ciosy.
Okropność. Jak w ogóle taki psychol dostał się do takiej szkoły? Spojrzałam na Billa, on tylko pokiwał twierdząco głową. To idealny moment. Klik i robisz co chcesz.
***
Eva: Felix odsuń się!
Zdezorientowany chłopak uczynił moją prośbę i szybko odsunął się na bok. David zamiast jego brzucha napotkał mur, słyszałam tylko jego jęk. Złamane palce gwarantowane.
David: Ty szczurze.
Eva: Wynoś się stąd.
David: Zapłacicie mi za to, już nie żyjesz suko.
Bill: Zdecydowanie za dużo agresji w tej szkole.
Wściekły udał się w stronę szkoły. Lekko uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
Felix: Dzięki Eva.
Eva: Drobiazg.
Felix: Skąd wiedziałaś jak uderzy?
Eva: Powiedzmy, że intuicja mi podpowiedziała.
Felix: Mam u ciebie dług.
Eva: Nie ma o czym mówić.
Felix: Jestem żałosny co?
Usiadłam obok niego, czyścił swoje okulary. Jak by go pocieszyć?
Eva: Myślę, że przez pewny czas będziesz mieć spokój.
Felix: Możliwe, ale wydaje mi się, że niechcący wciągnąłem cię w ten konflikt.
Eva: Właściwie to, czemu tak się nad tobą znęca.
Felix: Sam się nad tym zastanawiałem. Doszedłem do wniosku, że to przez moje pochodzenie lub po prostu...jestem łatwą ofiarą.
Eva: Nie tylko on cię leje, prawda?
Felix: Życie nie jest usłane różami. Trzeba jakoś sobie radzić.
Cóż mogę powiedzieć? Niesprawiedliwością jest to jak go traktują, ale jak to zmienić? Felix przyjechał tu prosto z Korei, z tego co wiem, pragnie byś artystą. Czy to jest właśnie powód, przez który go męczą?
Eva: Dużo się ostatnio dzieje w naszej Akademii.
Felix: Prawda. Interesuje mnie fakt kto był zdolny do morderstwa. Sądzisz, że to ktoś ze szkoły czy może jakiś zbiegły przestępca?
Eva: Nie mam pojęcia. Wątpię, aby ktoś z szkoły się na to odważył.
Felix: Nie wiesz, co człowiek ma pod skórą Eva. Czasem naprawdę można mieć o kimś błędne wnioski.
W pewnym sensie Felix miał rację. Jak to mówią, każdy pod skórą ma swego diabła. Jednak czy uczeń mógłby zrobić taką zbrodnię? Widziałam Emme i raczej nigdy już nie zapomnę tego widoku. Jej ciało było poharatane z każdej strony, na pewno nie robił tego ktoś o zdrowym rozsądku. Ewidentnie ta osoba znęcała się nad tą dziewczyną.
Adam: Cześć Eva.
Eva: Adam miło cię widzieć.
Adam: Znajdziesz dla mnie chwilkę?
Eva: Chciałbyś jeszcze porozmawiać Felix?
Felix: Nie chcę cię zatrzymywać. Jeszcze raz bardzo ci dziękuje Eva.
Eva: Przyjemność po mojej stronie. Do zobaczenia później.
Uśmiechnęłam się jeszcze raz do chłopaka, aby trochę dodać mu otuchy. Chyba pomogło. Razem z Adamem udałam się w spokojne miejsce, z dala od wścibskich spojrzeń.
Eva: Co u ciebie?
Adam: Raczej ja powinienem zadać to pytanie.
Eva: Słyszałeś?
Adam: Trudno było tego nie słyszeć. W co ty się pakujesz Eva?
Eva: Sama nie wiem.
Adam: Widzę, że ostatnio się zmieniłaś.
Eva: Co masz na myśli?
Adam: Nie jesteś tą samą Evą, którą poznałem na początku roku. Cały czas chowasz się pod kapturem i unikasz rozmów ze mną.
Eva: Gadasz bzdury.
Adam: Gdyby to nie była prawda, nie zareagowałabyś w ten sposób. Wiesz dobrze Eva, że mi możesz wszystko powiedzieć.
Eva: Nie mam ci nic do powiedzenia. A teraz wybacz, ale muszę iść się pouczyć.
Adam: Eva nie skończyłem jeszcze z tobą rozmawiać.
Nie miałam zamiaru dalej prowadzić tej rozmowy, po prostu uciekłam.
Adam: Eva!
Ostatnie co usłyszałam to właśnie moje imię, które ostatnio jest nadwyrężane. Powoli zaczynam tracić grunt pod nogami. Mam wielką ochotę w tej chwili zrzucić się z jakiegoś klifu. Może wtedy miałabym już tak zwany "święty spokój"? Łza. Nie wiem kiedy ostatnio uroniłam jakąkolwiek łzę. Jednak czuję, że na jednej się nie skończy. To dopiero początek burzy i tego co mnie czeka.
PS. Mam nadzieje, że rozdział was nie zawiódł. Powoli zaczynają mi się kończyć kolory, ale to nic. Piszcie jeśli macie jakieś pytania.